Według statystyk 25% w dwa lata po zakończeniu terapii małżeńskiej radzi sobie gorzej, niż przed jej rozpoczęciem, a 38% rozwodzi się w cztery lata po terapii. Czy warto w ogóle próbować?

Standardowy obrazek w gabinecie terapeutycznym to para, która żąda od terapeuty gotowego klucza do szczęśliwego związku – skoro płacą jakiejś obcej kobiecie, to wolą, żeby powiedziała im, co mają robić, a nie zadawała głupie pytania. Ludzie nie rozumieją, że terapia polega nie na wskazywaniu i zmienianiu winnego, ale na zmienianiu siebie samego. Wprawdzie nazywa się „terapią par”, ale czasem bywa tak, że druga połówka nie chce współpracować. Co zrobić w takiej sytuacji?
Współpraca partnerów
Jeśli obie strony są zmotywowane, by ratować związek, rozwiązanie może pojawić się szybciej. Nie można jednak traktować odmowy udziału w terapii jako zgody na rozstanie. Nie warto zaczynać terapii we dwoje, jeśli jedna osoba tego nie chce. Warunkiem rozpoczęcia jest chęć ratowania związku i otwarcia się przed terapeutą u obojga partnerów. Jeśli rozpoczniemy terapię, a w trakcie okaże się, że partner jej nie chciał, psycholog doradzi nam jej zawieszenie. Ciągnięcie kogoś na siłę do gabinetu nie ma sensu. Wiara w to, że motywacja przyjdzie z czasem, jest naiwna. Dla większości par decyzja o zwróceniu się do specjalisty jest krokiem ostatecznym i bardzo trudnym do podjęcia. Dlatego podczas pierwszych konsultacji należy poświęcić nieco czasu na zmotywowanie pary do zaangażowania się w terapię.
Relacja para-terapeuta.
Różnie bywa też z psychologami. Rzadko zdarza się, by pierwszy, do którego trafimy, okazał się tym właściwym. Z terapeutami jest jak z ludźmi – albo zaiskrzy i można rozmawiać, albo nie budzą w nas zaufania i nie chcemy opowiadać o swoich problemach. W przypadku par zgrać się muszą trzy osoby, co znacznie podnosi poprzeczkę.

Nie zawsze problemy komunikacyjne leżą po stronie pacjentów – terapeuta musi być zawsze czujny, nie może pozwolić sobie na uleganie stereotypom, stronniczość czy próbowanie bycia ekspertem na siłę, nawet jeśli przytłacza ich sytuacja. Terapeuta nie jest po to, żeby na siłę ratować związek, ale żeby pomóc – czasem rozwód nie jest najgorszym rozwiązaniem. Możliwe, że zrozumienie tego faktu jest receptą na sukces. Czasem ważniejsza, niż efekt, jest droga, którą przeszliśmy.